Z Vang Vieng do Ventian na kajaku i wskocz z 10-metrowego klifu
Długo zastanawialiśmy się nad wyjazdem na wycieczkę wodną do Karelii, ale tym przedsięwzięciem przeszkadzało mi to, że będzie stale mokro i zimno. I powiedziałem sobie, że zanim zdecyduję się na tak odważny krok, musisz spróbować tego, co dzieje się w ciepłych krajach, gdzie zmoknięcie, a nawet przewrócenie się nie jest tak straszne. Dlatego namówił Olega do powrotu ze wspaniałego miasta Vang Vieng w stolica Laosu w niekonwencjonalny sposób, kajakiem. Tata reklamowy ze zdjęciami w jednym z biur podróży skinął zachęcającym napisem «Pewnego dnia rafting z Vang Vieng do Wientianu», obiecując miejscami trudną trasę i oferując po drodze postój na lunch, pływanie i skakanie z klifu do wody. Z przyjemnością otrzymaliśmy 180 000 bel (700 rubli) na osobę, ale poproszono nas, aby nie podawać tej liczby innym podróżnym, pracownikom agencji udało się odciąć od nich 250 000 bel (960 rubli) na osobę.
W rezultacie obiecał «stop» okazało się wcale nie stopem. Przynajmniej nie trwał cały dzień, jak obiecano, ale tylko godzinę przed obiadem i godzinę później. Przez większość czasu po prostu byliśmy przewożeni przez lokalną ciężarówkę do miejsca startu, a po raftingu do samej stolicy Laosu. Co więcej, druga część podróży, która trwała ponad dwie godziny, została popchnięta przez jedenastu ludzi do lokalnego marszu, a my, siedząc prawie na głowach, zatoczyliśmy zakurzoną drogę. Oznacza to, że przez większość czasu nie jeździliśmy tratwą, ale jechaliśmy wzdłuż drogi! Gdyby cały ten czas pływać w rzece, byłoby po prostu fantastycznie!
Naprawdę podobał mi się rafting i cały nasz krótki pobyt na rzece, pomimo mokrego tyłka i zbyt dużej kamizelki ratunkowej spoczywającej na brodzie. Oczywiście zajęło trochę czasu, aby dowiedzieć się, jak postępować w sposób skoordynowany, aby szybko obrócić kajak, gdy prąd niesie go na kamienie, ale wszystko poszło gładko i cudownie, nigdy nawet się nie przewróciliśmy, chociaż nasi podróżni Kanadyjczycy nie oparli się tej pokusie.
I widoki! Jakie niesamowite widoki przepłynęliśmy!
Przed lunchem nasz rafting trwał tylko godzinę, po drodze nieustraszenie przekroczyliśmy dwa progi interesujące dla początkujących i entuzjastycznie obserwowaliśmy niesamowitą lokalną przyrodę, skaliste brzegi i bujną roślinność. Specjalnym śmiałkom zaproponowano skakanie, powiedziałbym nawet, kopnięcie ze skały o wysokości dziesięciu metrów do wody, nie śmiałem, a Oleg próbował. Okropnie było patrzeć na to z boku, a Oleg mówi, że to przerażające, ale interesujące, rodzaj wyzwania dla ciebie. Tylko dlatego, że spojrzał w dół tam, gdzie leciał, nie wylądował zbyt skutecznie i mocno uderzył się w twarz i klatkę piersiową.
Oleg: Kiedy to zaoferowano, natychmiast tak sławnie się zgodziłem. Poniżej nie zawsze jest przerażające. I poszedł na górę i zdał sobie sprawę, że jest gotowy zejść z nóg i pleców. Ale z drugiej strony należy pokonać lęki. Nie boję się wysokości, raczej strasznie było upaść niepoprawnie. I najwyraźniej tak mocno się nad tym zastanawiałem, że kiedy kopnąłem, patrzyłem na wodę. Ostatnia myśl, teraz na twarzy będzie woda :) Zdjęcie okazało się oczywiście bardzo zabawne. I doskonale rozumiem, że jeśli ćwiczysz i skaczesz z niskich wysokości, wszystko się ułoży.
Intensywna uwaga naszego instruktora, który śledził każdą łódź we wszystkich trudnych miejscach, była przyjemna, a po zatrzymaniu ugotował wszystkim obiad na stosie. Ach, te francuskie bagietki w Laosie! Po obiedzie spokojnie spływaliśmy przez około godzinę, na tym skończyła się nasza trasa wodna, rozczarowując nas krótkim czasem trwania. Ale sami wyciągnęliśmy główny wniosek - podobało nam się rafting i teraz zdecydowanie chcemy wybrać się na wycieczkę pełną wodą!