3 miesiące w namiocie i jak to wpłynęło na moje życie

Zimą zawsze pamiętam lato, ponieważ nie mogę się uzależnić od sportów zimowych i rozrywki. A życie dla mnie zamarza w oczekiwaniu na ciepło. Wciąż oddaje się wspomnieniom (ostatni raz pisałem o mnie pierwsza podróż w gumowych kapciach), Chcę powiedzieć, jak kiedyś udało mi się zamieszkać w namiocie przez 3 miesiące.

W 2005 roku wyjechałem na Kaukaz w Odrodzenie, tak bardzo, że możesz tam spędzić tyle czasu, ile chcesz. Czy to źle, ciepło, owoce, morze nie jest daleko ... Dlatego wziąłem urlop na własny koszt w pracy (chciałem rzucić, ale dałem długie wakacje) i pojechaliśmy tam z przyjacielem.

Treść artykułu

3 miesiące w namiocie

Dlaczego poszliśmy? Prawdopodobnie każdy miał okres młodzieńczego maksymalizmu. Osobiście polegało to na tym, że zaprzeczałem wszelkim korzyściom cywilizacji. Pomysł polegał na tym, że osoba jest samowystarczalna i niczego nie potrzebuje. Tak to jest, nadal tak uważam, ale to, jak bardzo mi odpowiada na tym etapie życia, można sprawdzić tylko poprzez sprawdzenie. Nie wcześniej powiedziane niż zrobione. Jednak nie jestem głupcem, jeśli chodzi na tajgę, więc wybrałem Kaukaz, lato, morze, góry. To doświadczenie było jednak orientacyjne.

Dotarliśmy do renesansu

Dotarliśmy do renesansu

Przyjechaliśmy, rozbiliśmy namiot wśród tych samych nieformalnych, co my. Następnie zbudowaliśmy baldachim filmowy dla siebie, aby nie siedzieć w namiocie w deszczu. Latem powstaje cały obóz namiotowy. I zaczęło się prawdziwe życie hippisów. Rano wstajesz, idziesz nad rzekę, zanurzasz się w ożywczych wnętrznościach, gotujesz jedzenie na stosie, idziesz odwiedzać i towarzysko, siedzieć i medytować nad dolmenami, wieczorem śpiewając piosenki przy ogniu i herbatę w kółku. Wtedy Renesans miał niesamowitą atmosferę dobrej i pozytywnej. Mieszkaliśmy na wzgórzu, z którego widoczne były wszystkie polany w dzielnicy, które wraz z nadejściem ciemności były oświetlone płomieniem ognia i ożywione dźwiękami gitar, skrzypiec i fletów. Wszędzie byli mile widziani goście. Jeśli obejrzałeś film o Robin Hoodie, Sherwood Forest jest bardzo podobny do tego, co widzieliśmy w tym roku.

Nasz baldachim filmowy w renesansie

Nasz baldachim filmowy w renesansie

Mieszkańcy hipisów

Mieszkańcy hipisów

Spacery po rzece Janet

Spacery po rzece Janet

Lodowy wodospad każdego dnia

Lodowy wodospad każdego dnia

Widok z naszego namiotu

Widok z naszego namiotu

Kiedy byliśmy zmęczeni myśleniem, próbowaliśmy wycinać łyżki, robić na drutach, uczyć się nut na flecie lub nowych akordów na gitarze. Lub po prostu poszedłem nad morze, aby pływać, korzyść była tylko godzinę. Raz musieliśmy nawet ugasić pożar w Janhot - w kąpieliskach i boso biegaliśmy po zboczach i kopaliśmy rowy, oczyszczaliśmy teren z igliwia i strzelaliśmy do siebie (to ja w książce «Preria» Fenimore Cooper odjęty w dzieciństwie i zapamiętany). W rezultacie nasz parking nie wypalił się i nie było potrzeby ewakuacji. Przez resztę życia pamiętałem, jak straszny jest ten element - ściana ognia zbliżająca się do ciebie ...

Po pożarze wybieram igły sosnowe ze stóp

Po pożarze wybieram igły sosnowe ze stóp

Tydzień po pożarze wśród spalonych sosen

Tydzień po pożarze wśród spalonych sosen

Latem wspięliśmy się na cały region Gelendzhik, przypadkiem na wycieczce do Semiglava, Odwiedziliśmy obóz w Asze i Arboretum w Soczi, poznaliśmy grupę ludzi, opanował autostop, zahartował tak, że morze stało się nieprzyjemnie ciepłe, zrzucił cały tłuszcz, nawet ten, którego tam nie było, i zdał sobie sprawę, że czas wrócić do domu.

Świt na górze Nexis

Świt na górze Nexis

Na Górze Nexis Lech próbuje mnie obudzić

Na Górze Nexis Lech próbuje mnie obudzić

Na górze Nexis

Na górze Nexis

Arboretum w Soczi

Arboretum w Soczi

Poszliśmy na górę Cygankowa i znaleźliśmy się w 5-godzinnym deszczu, płaszcze nie uratowały

Poszliśmy na górę Cygankowa i znaleźliśmy się w 5-godzinnym deszczu, płaszcze nie uratowały

Dolmen w pobliżu Pshada

Dolmen w pobliżu Pshada

Wróć do Moskwy

Po 3 miesiącach stało się jasne, że pieniądze się kończą, także w lecie, i prawdopodobnie nadszedł czas, aby wrócić do domu, aby osiągnąć cele. Jak pokazała praktyka, życie w lesie mi nie pasowało, chciałem już czerpać korzyści z cywilizacji w postaci prysznica, toalety, łóżka, a także komputera i Internetu (wczasowicze mnie zrozumieją). Chociaż łóżko przez dwa tygodnie nie było postrzegane i spałem w śpiworze i bez poduszki. Nie mniej trudno było przyzwyczaić się do ciągłego hałasu na ulicy i gorączkowej drogi, gdy dziki człowiek unikał wszystkiego z rzędu 🙂

A potem była praca inżyniera różnych specjalizacji, szukanie siebie, ślub, podróżowanie, i wreszcie wszystko sprowadzało się do tego bloga, zarabiania pieniędzy w Internecie i decydowania o spokojniejszym opuszczeniu Moskwy. Wtedy prawdopodobnie będzie jeszcze ciekawiej..

Dzicy przed wyjazdem do Moskwy

Dzicy przed wyjazdem do Moskwy

Dom do Moskwy

Dom do Moskwy

Morał tej bajki

Tych uczuć, wolności i radości płynących z drobiazgów - codziennej kąpieli w lodowej rzece, dobrych rozmów przy ogniu, oszałamiających zachodów słońca, morza na horyzoncie - nie można zapomnieć, zmieniły mój system wartości i filozofię życia. Kiedy poczujesz smak prawdziwego życia, bardzo trudno jest dostrzec zastępcze przyjemności. Kto chce jeść «Plastikowy» pomidor z supermarketu po pomidorze z ogrodu? Tylko ten, który nie próbował, lub ten, który nie widział różnicy ... Oczywiste jest, że jest to alegoria, a sytuacja jest inna, ale nadal wierzę, że prawdziwe radości są niematerialne.

Czasami pamiętam swoje dzieciństwo. W końcu nie wystarczyło szczęścia: wtłoczyć się w kałużę, zdobyć radio pod drzewem, jeździć na rowerze przez cały dzień na wsi, zbudować chatę w lesie. Zapomniałem jak się radować? Lub istnieją obiektywne powody, dla których dorosły musi podjąć szereg działań, aby uzyskać te same odczucia - wziąć jacht, kupić samochód, wynająć luksusowy domek na Nowy Rok. Trochę dziwny 🙂

Nie, nie, nie sądzisz, że walczę o życie w namiocie. Potrzebuję też rzeczy, domu i innych rzeczy, inaczej nie wróciłbym wtedy do Moskwy i teraz prawdopodobnie napisałbym te wiersze z jakiejś ziemianki, a fotografie do dziś byłyby z jakiegoś mydelniczki (chociaż nie wykluczam, że są ludzie, którzy mogą tak żyć). Zaraz po tym życiu namiotu moje priorytety uległy zmianie, łatwiej było oddzielić ziarna od plew - zrozumieć, co jest naprawdę potrzebne, a co nie. Okazało się, że komórka, bez względu na to, jak była złota, nigdy nie zastąpiłaby mnie niebieskim niebem i lasem. Bez względu na to, jak utopijnie to może brzmieć, zarabianie pieniędzy zniknęło w tle w imię klas, które przynoszą satysfakcję i w nadziei, że prędzej czy później, jak puzzle, zarobki i samorealizacja zbiegną się w czasie.

P.S. Z wspomnieniami zakończonymi, więc w kolejnych artykułach o Kaługa i Charków, a także grzebałem w tajskich archiwach fotograficznych i moim zdaniem chcę udostępnić ciekawe zdjęcia 🙂

logo