Ałtaj - wycieczka na lodowiec Maashi. Część 2.
Kontynuowaliśmy naszą wędrówkę. Im wyższe góry Ałtaju, tym zimniej. Pogoda prawie nas nie zepsuła. Śnieg został zastąpiony przez deszcz, a słońce prawie nie pokazywało. Przydały się wszystkie ciepłe ubrania, które zabrali ze sobą. Zaczęliśmy tęsknić za gorącem, które było poniżej i od którego początkowo uciekaliśmy. Ale pomimo tego regularnie pływaliśmy ... Cóż, jeśli można to nazwać pływaniem, wpadliśmy do środka i wybiegliśmy z krzykiem, a oczy szeroko otwarte. Ale myślę, że już można postawić pomnik.
To kontynuacja wycieczki turystycznej w góry Ałtaj i początek tutaj: Wędrówka na lodowiec Maashei. Część 1.
Ile radości i radości sprawiło nam znalezienie plastikowej butelki z cukrem. Z jakiegoś powodu nikt nie zgadł, że zabierze go z domu. I zaczęło się słodkie życie: owsianka z cukrem, kakao z cukrem ... Smaczniejsze niż owsianka niż w górach Ałtaj, prawdopodobnie nigdy nie jadłem. Ale w domu wcale mi się nie podoba.
Wspięliśmy się na wysokość około 2500 metrów, jeśli GPS nie leżał, i tam rozbiliśmy obóz na niebiesko-zielonym jeziorze z bardzo smaczną wodą. Mała platforma, bezwietrzna z pęczkiem cheburashki (myszy z wystającymi uszami). W ogóle nie było drewna opałowego, a także drzew, z których można je było uzyskać. Palniki były bardzo przydatne, zarówno do jedzenia, jak i do pieczenia, zapalili je w przedsionku namiotu.
A właściwie w pobliżu było coś, dla czego wszystko ... Lodowiec! Gdzie poszliśmy następnego dnia po rozbiciu obozu. Mieliśmy szczęście, słońce wyszło na kilka godzin, aby nas zadowolić i ogrzać. Oświetlił otaczające nas góry Ałtaju, lodowiec Masza. Przed nami pojawił się ten lodowaty kolos w całej okazałości, lśniący i opalizujący. Tutaj zaczęła się rzeka Maashey. Bardzo piękna i skomplikowana rynna przenika wodę w lodzie. Lód jest twardy jak kamień, choć z daleka wygląda jak zwykły śnieg.
Zostaliśmy powleczeni filtrem przeciwsłonecznym, aby nie palić, ale niektórzy nie oszczędzali. Fajne, a ultrafiolet jest silny. Solarium odpoczywa, cześć spalonym nosom! Po dostaniu się na lodowiec wróciliśmy do domu.
Wieczorem pokryliśmy się śniegiem na najbardziej ... kolanie. Takie są nieprzewidywalne góry Ałtaju. Rozpoczęła się prawdziwa rosyjska zima, była cholernie piękna, ale przerażenie, jak niewygodne. Śnieg usiłował położyć nasz namiot i przez pół nocy walczyliśmy zaciekle z żywiołami, otrząsając zaspy z naszego namiotu, usuwając rozstępy, tworząc dodatkowe podparcia. Losowanie wygrało, byliśmy po prostu zmęczeni i cicho oddychaliśmy.
Podróż powrotna naszej wycieczki turystycznej odbyła się tą samą trasą. Nie odważyli się przejść przez przełęcz, a sprzęt nie był potrzebny. Zeszli szybko, bo w dół jest o wiele łatwiej niż w górę, to logiczne, prawda? Chociaż dla tych, którzy mają problemy z kolanami, figa nie jest logiczna. Istniała prawdziwa zachęta, im niższy cieplej. Chociaż naprawdę stało się cieplejsze tuż przy torze, na końcu drogi. W międzyczasie mieliśmy kilka dodatkowych dni, które poświęciliśmy na przemyślenie i zjedzenie resztek jaja.
Wróciliśmy do punktu wyjścia, do niedokończonej elektrowni wodnej. Wygląda na to, że nie chciałem wyjeżdżać, ale z jakiegoś powodu bardzo pociągało mnie to do domu. Bez zastanowienia wyszliśmy na tor wcześnie rano i po godzinie z powodzeniem zatrzymaliśmy autobus do Barnauł.
Ponieważ nie mieliśmy biletów powrotnych na pociąg, postanowiliśmy pojechać po Barnauł do Nowosybirska, ponieważ jest to duży węzeł komunikacyjny i tam z pewnością możemy dostać bilet do Moskwy. Co zostało zrobione, dosłownie po 16 godzinach jazdy «wygodny» autobus, w upale i jeden nad drugim, powitało nas chłodne nocne miasto Nowosybirsk. Ponieważ mieliśmy szczęście i bilety zostały zakupione bez problemów, nasza znajomość tego miasta ograniczała się do dworca kolejowego i najbliższego supermarketu. Tam, gdzie cudowne sprzedawczynie ostrożnie patrzyły na dwóch zarośniętych mężczyzn o głodnych oczach, grabiących wszystko z półek. Nawiasem mówiąc, z jakiegoś powodu nie wiedzieli, czym są baklava i kozinaki. Naprawdę nie jedz tego na Syberii?
Potem był pociąg, uczta na górze i dyskusje o tym, gdzie jesteśmy i co widzieliśmy. Nigdy nie przestawaliśmy zastanawiać się, co było takiego niezwykłego w górach Ałtaju, dlaczego ludzie chodzą tam i jeżdżą, a wielu z nich choruje na całe życie. Góry, skały, zimne kamienie, bardzo rzadka roślinność, daleko. Czemu? Czy Kaukaz czy Karpaty są lepsze? A gdzie ogólnie jest obiecana energia? Gdzie jest miejsce władzy?
Parafia odbyła się dwa tygodnie później i już w Moskwie. Wszyscy z kolei zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy chorzy, chorzy na góry Ałtaju. I naprawdę chcemy tam wrócić. Pojawiło się zrozumienie, jak energetycznie jest to miejsce, jak wyjątkowe jest. Rzeczywiście, jest to miejsce władzy. Pamiętając naszą wyprawę pieszą, wszyscy doszli do wniosku, że dała mu to. Wszyscy pamiętali dla niego ważne momenty i wszyscy rozumieli, że się zmienił. Tak, zmieniliśmy się i jest świetnie!
Nasza trasa biegnie wzdłuż gór Ałtaju do lodowca Maashi (Mazhoy)
P.S. Osobno napisałem post, jak dostać się do Ałtaju.